Regenerować, czy kupić nowe?
Każdy z posiadaczy auta, które na swoim koncie ma przebiegł dłuższy niż zakłada okres wsparcia serwisowego, prędzej czy później stanie przed pewnym dylematem... Czy warto regenerować dany podzespół ,czy wymienić go na nowy? Oszałamiający galop technologi dotyka nasze pojazdy już od lat. Coraz więcej w nich elektroniki i osprzętu który pomaga być szybszym, bardziej oszczędnym oraz poruszać się z większym komfortem. Co za tym idzie, w naszych autach znajduje się coraz więcej części, a jak to z częściami bywa lubią się od czasu do czasu popsuć.
Wtryski, koła dwu masowe, turbiny, pompy wtryskowe i cała rzesza innych podzespołów których termin ważności kończy się zazwyczaj wraz z przebiegiem ok. 150 tyś kilometrów. Nie oszukujmy się że auta są coraz mocniejsze. Ze łzą w oku można wspominać dobre czasu nieśmiertelnych i wytrzymałych jak czołg Mercedesów 190 dla których przykulanie się przez milion kilometrów było jak pstryknięcie palca. Teraz odnoszę wrażenie że samochód z założenia nie ma długo służyć. Najlepiej chyba dla producentów było by wtedy jak przeciętny Kowalski po zakupie w salonie nowego auta przejeździł by nim okres gwarancyjny a następnie oddał na złom kupując nowy w tym samym salonie.
Wiadomo trzeba napędzać jakoś tę gospodarkę, ale co z nami? Co z przeciętnymi Polakami? Nie można tu kłamać że części są tanie na dodatek w serwisach. Nie można też powiedzieć że sytuujemy się w czołówce najlepiej zarabiający w całej europie. A więc co pozostaje? Szczerze polecam regenerować co tylko się da. W ten sposób nasz portfel nie zostanie aż tak mocno odchudzony a poddana regeneracji część posłuży nam bardzo długo o ile sam proces naprawy został należycie przeprowadzony.
Dla przykładu mamy Audi A4 B5 z roku 1998 z silnikiem Diesla o pojemności 1.8T. W naszej 14 letniej perełce zaczyna brakować mocy. Diagnoza jest jednoznaczna, wysiadło turbodoładowanie i konieczna jest wymiana turbiny. W poszukiwaniu nowej części dzwonimy do jednego z autoryzowanych dealerów części. I co? Zamarłem jak usłyszałem cenę. Część do auta którego wartość na rynku wtórnym kręci się w okolicy 10 tyś wyniesie nas 3176.00 zł, o ile zostawimy w autoryzowanym serwisie starą turbinę. Nie chcę wiedzieć więcej, więc już o nic nie pytam serwisu.
Praktycznie w tym przypadku 30% wartości auta wyniesie nas wymiana jednej części w ASO. Pozostawię to bez komentarza, gdyż kwota 3176.00 zł to wymarzony zarobek przeciętnego Polaka który za kwotę o wiele mniejszą musi przeżyć cały miesiąc i utrzymać przy tym jeszcze rodzinę. Zdesperowany zaczynam wydzwaniać na lewo i prawo aż znajduje ofertę przystępną dla większości. Otóż regenerowana turbina z gwarancją na 12 miesięcy bez limitu kilometrów wyniesie nas 749 zł . No nie ma co ukrywać że różnice widać gołym okiem, tym bardziej że w ASO musimy oddać starą co świadczy o tym że „nowa” zakładana przez nich też jest regenerowana, chyba że po prostu lubują się w zbieractwie aluminium, to by mogło wszystko wyjaśniać...
Na pytanie regenerować, czy kupić nowe jest tylko jedna odpowiedź- regenerować. Argumentów jest kilka, najważniejszym z nich to cena. Rożnica jest horrendalna. Poza tym regenerowana część może posłużyć nam tyle samo ile część fabrycznie nowa. Skoro brak różnic to po co przepłacać? A więc zastanówmy się dwa razy w momencie kiedy nasze auto dopadnie jakaś usterka. Części które da się zregenerować jest cała masa i nie tyczy się to tylko osprzętu silnika ale również takich podzespołów jak amortyzatory, przekładnie kierownicze, alternatory, rozruszniki, mosty napędowe itd. Pamiętaj nie musisz przepłacać!